Dwa lata temu autorka tego artykułu Karolina Ruda zrezygnowała z seksu. Zamiast czuć frustrację, rozkwitła. Mężczyźni szaleją, by się z nią przespać. I są na każde jej skinienie. Wstrzemięźliwość jest naprawdę sexy!

Kiedy byłam mała, dorośli wciąż upominali mnie: możesz zjeść tylko jednego pączka, ptasie mleczko jest wyłącznie dla gości. W mojej miseczce było zawsze najmniej lodów. Było mi bardzo przykro z tego powodu. Jednak rodzice byli nieugięci. “Kto rezygnuje z wielu rzeczy, na wiele może sobie pozwolić”, mawiała moja mama, chowając przede mną kolorowe torebki cukierków. Słowa matki nie miały dla mnie absolutnie żadnego znaczenia, ale za to słoik z dżemem morelowym wielkie… Nie dziwi więc wcale, że od tamtej pory stale byłam głodna wszelkich możliwych przyjemności. Seks nie był wyjątkiem…

Mężczyzna i jego ciało zawsze znaczyli dla mnie równie wiele co kuszące pudełko ciastek czekoladowych – dopóki nie doszłam do dna, nie mogłam się zaspokoić. Dążyłam do bliskości, spieszyłam się, by spróbować wszystkiego, co znalazło się na mojej drodze, zmieniałam partnerów, łamałam męskie serca, a przy okazji własne. Umiarkowanie i wstrzemięźliwość odłożyłam na półkę aż do czasu, gdy pewnego dnia, po dwudziestu latach i dwudziestu pięciu kochankach, nie podjęłam ważnej życiowej decyzji. Już dwa lata nie uprawiam seksu. Żyję, kierując się represyjnymi zasadami moralności seksualnej. I na przekór lekarzom, którzy przynudzają o postępującej socjopatii i ryzyku osłabienia krążenia krwi w strefie miednicy, wszystkim radzę postępować tak jak ja. Wszystko zaczęło się od tego, że mężczyzna, którego ponad życie kochałam, odszedł ode mnie.

nosex

Przed spotkaniem z nim wszystkie moje romanse były jak kawałek mięsa rzuconego bezdomnemu psu: zaspokajały głód, ale nie dawały smaku. Ale ja nie umiałam ocenić ani miłości, ani strachu przed jej utratą. Otwierałam drzwi do swojej sypialni już na pierwszej randce. W niekończącym się korowodzie przewijały się twarze mężczyzn o różnych charakterach i w każdym wieku. Żaden z nich nie zatrzymywał się na dłużej. Brakowało mi cierpliwości, by poznawać tajemnicę każdego z nich, a ja sama nie byłam dla nich żadną zagadką. Pewnego pięknego dnia zakochałam się z wzajemnością. A potem wszystko się skończyło. Z początku samotność wydawała mi się okropna, wstydziłam się jej. Dlatego od razu zadzwoniłam do jednego ze swoich amantów. Już jest u mnie w domu, pijemy drinka. Już się całujemy. Wszystko jak zwykle. Znam ten scenariusz na pamięć. Ale im dalej sięgają jego ręce pod moją sukienkę, tym silniejsze czuję obrzydzenie. W porównaniu z prawdziwym związkiem, który zakończył się całkiem niedawno, to był tani i pozbawiony jakości towar zastępczy.

 

---------------------------